Strona:PL Gustawa Jarecka - Przed jutrem.pdf/107

Ta strona została przepisana.

Choć niewiele rozmawiali przy pracy po paru dniach wiedzieli o sobie wszystko. O Pietrzaku naprzykład, że czerwony. Już dawno nie rozumiano pod tą nazwą pepeesów.
O każdym, niezanadto o tem mówiąc, wiedzieli już ludzie czem jest.
A więc niektórzy partyjni wyraźnie, szlifiarzy kilka — pepesiacy, ze starych polerowaczy conajwięcej byli chadecy, kobiety niezanadto wiedziały, tylko jeszcze Jan Wójcik szlifiarz i Feliks Zając zgóry, fajlarz z krzywą łopatką, komuniści i jak do czego przychodziło niejeden inny całkiem niespodziewanie opowiadał się za nimi.
To były rzeczy wiadome, ale teraz prócz tych sporo takich było, co żadnej partji nie mieli, z jednej strony kołysali się na drugą jak woda w płytkim talerzu byle nie przelać, nie uronić ani kropli z codziennego grosza, nie powiedzieć nic niepotrzebnego i cicho bronić swego okrucha.
Tacy się nawet znajdowali, co i pierwszego i trzeciego maja w pochód chodzili.
Czasem przynosili gazety i wtedy kłócili się. Ale gazety zjawiały się rzadko. Nawet „Robotnik“ z tytułem w znajomych, cienkich zygzakach niechętnie był widziany. Majster Kotlarczyk mówił wprost: tu nie wiec — ale nawet, kiedy zgóry nie mówili nic, nieomylnem przeczuciem wiedzieni odsuwali ludzie gazetę, kiedy ktoś wchodził.
Tutaj w cenie byli cisi, spokojni, co nie czytali, nie wiedzieli i wiedzieć nie chcieli.

103