Strona:PL Gustawa Jarecka - Przed jutrem.pdf/110

Ta strona została przepisana.

podłodze swą drogę. Julka skoczyła do drzwi, na nic nie patrząc. Jakby nie zostały oglądające się za nią, Andzia ze smutnemi oczami grużliczki i Pelagja, jakby wcale nie było żadnego Seweryniaka, nigdy, jakby za ciężkiemi drzwiami do sieni pełnej przeciągu, zawianej pyłem, czekał najlepszy w każdem życiu prawdziwy pierwszy raz, choć niby nie pierwszy.
Sień była jasna i szeroka. Przez wielkie okno z nadtłuczoną szybą, pokryte cienką mgłą mączystego pyłu, perłowo i niebiesko sączyło się światło dnia i nieba.
Przy okutych drzwiach czekał Pietrzak. Czekał od pierwszego dnia, okazało się, przy otwieraniu drzwi, przy wchodzeniu i wychodzeniu z fabryki.
Zato Julka, która go zawsze wołała jasnemi iskrami oczu, milcząc mijała teraz, jakby żarta skrytym zmartwieniem. Dlatego odszukał ją dziś.
Ale kiedy poderwała się od stołu (no przecież, przecież cieszyła się) i stanęła obok, przymknąwszy za sobą ciężkie drzwi, zobaczył, że było w niej coś nowego, a wesołe oczy pod czarną, pyłem przyprószoną brwią wymykały się, uciekały bokiem.
Więc powiedział jej znów „panna Julka”.
— Jak się panna Julka ma? —
Stała się jeszcze zimniejsza. Prawie zła.
— Po staremu — odparła.
Wtedy on rozgrzał się, w jasnej sieni nie było nikogo. Przytrzymał ją za rękaw szarego fartucha. (Wszystkie kobiety na Nonplusie nosiły takie fartuchy).

106