Strona:PL Gustawa Jarecka - Przed jutrem.pdf/111

Ta strona została przepisana.

— Dlaczego uciekasz? —
Odrazu zmiękła. Załamała się. W gardle zaczęło uwierać.
— Nie uciekam —
— A jakże… — i rozbudzone nagle podejrzenie szarpnęło Pietrzakiem.
— Masz innego? —
Podniosła głowę. Chusteczka zsunęła się z włosów wtył.
— Tyle czasu. Całe tygodnie ani się obejrzał. Co to, mam się prosić? Każdy swoją ambicję ma. —
Wcisnął ją w kąt.
— Ty głupia. — chciał pocałować — ech ty… —
Uchyliła się. Zatrząsł nią w rękach.
— Masz kogo? — i już poznał. Oczy napłynęły gniewem.
Obejrzał się za siebie na schody. Ale giętkie, choć spracowane palce Julki uchwyciły go.
— Nie idź — powiedziała. — Mało to się napłakałam. Ani spojrzał. —
— Przezemnie? —
Czuł wciąż jej ramię przez rękaw fartucha, ale stał posępny. Chciała go przekonać łzami, popłynęły zaraz łatwo.
— Tamten kto? — mruknął.
— Taki… Ja go zaraz wyszeptała przez łzy. Trzęsła się cała pragnieniem, żeby ją znów przygarnął ale on tylko trzymał rękę.
— Dziś? — spytał chmurnie.
Wilgotnemi oczami przyrzekła.

107