Strona:PL Gustawa Jarecka - Przed jutrem.pdf/113

Ta strona została przepisana.

że wszystko co było, znikło poprostu i bez bólu. Jakby ta sama sprawa mogła być tak nieskończenie różna. Ale była.

Od niej w dniach pełnych grzebieni z Nonplusu i wyszczerbionych talerzy z kąta na Pokornej zaczął się odrazu nowy szmat życia.



W zimowych miesiącach podzielił się czas Anny inaczej niż dotychczas. Uporządkowany dzień, szkoła, obiad, lekcje, własna praca rozrywa nagle ujęty z właściwego rozkładu strzęp czasu zużyty całkiem inaczej. Swoje dwie godziny.
Zaczynają się u stopni jakiegoś obcego domu, prostych pustych i spokojnych.
Więc w codziennych straszliwych kamienicach są takie obce kąty, w których może się ziścić jakaś ludzka samotność?
Na innych drzwiach są tabliczki, na tych niema jej wcale. U wąskiej poręczy jest nagle miejsce na ten żal bezsensowny i głupi, że to nie jest pierwszy raz, że się ma za sobą tę długą drogę i że to nie jest jeden na całe życie.
Potem jest jakiś przedpokój, w którym się nie zapala światła i doktór Stawan, nie, wolno pomyśleć Jan, ale nie powiedzieć po imieniu, mówić zwyczajnie „ty“.
Odnajduje się pokój z obcemi sprzętami, których dotyka się z nieufnością. Nie można wierzyć, że służą do zwykłego jakiego użytku.

109