Strona:PL Gustawa Jarecka - Przed jutrem.pdf/120

Ta strona została przepisana.

— Robić to, co się naprawdę chce i nie wstydzić się tego to też jest odwaga — mówi Anna twardo.
Ale od okna do stołu już jest tak daleko, jak stąd do małego kwadratu podwórza w dole. Anna zaczyna się żegnać.
W pokoju matka uśmiecha się i wyciąga rękę (żółte szydełko nieruchomieje między dwoma palcami). Ręka jest twarda, zimna z odciskami na palcach i taka sama jest ręka Cesi.
— Dowidzenia Aniu, przecież będziesz przychodziła — mówi Cesia sprawiedliwie.

Anna lekko tylko kiwa głową. Po drugiej stronie słów leży wiadoma im obu prawda.



W niedzielę był mecz Drukarz — Społem i giser Seweryniak poleciał z innymi. Z grupą starych kibiców siedział w jednym rzędzie, rozpalony i niecierpliwy. W przerwach ludzie zapijali się kwasem i sodową wodą, ławki trzeszczały pod naporem zgrzanych amatorów, krzyki i gwizdy ogłuszały sędziów.
Ubogie we wzruszenia rozrywek życie szalało zapałem, wtłoczone w ciasne boisko. Seweryniak miał przyjaciół w Społem. Gromko też krzyczał za ich ukazaniem się:
— Brawo, Wojtasik, brawo Bartek. —
Z Klemensem Łosiem założył się, że conajmniej 0:2 wypadnie na korzyść Społem. A właśnie Bartek, okazało się, nie obronił bramki. Na nic poszły krzyki z ławek:

116