Strona:PL Gustawa Jarecka - Przed jutrem.pdf/121

Ta strona została przepisana.

— Uwaga, nie dawać się. —
Przegrali. Z koszulą przyklejoną do ciała wyszedł Seweryniak z innymi i zaraz zaczęło się rozważanie, dlaczego. Że niedość właśnie bronili owej lewej bramki, że nie było dziś Piotrowskiego.
Seweryniaka złościły przegrane dwa złote. Nie mógł to jednego postawić? Humor mu się popsuł i nagle, na środku ulicy, kiedy się wszyscy zdecydowali, że do baru „Unja“ na Dziką pójdą, on zmienił zamiar.
— To idźcie, idźcie — powiedział — a ja potem przyjdę. Przecie posiedzicie z godzinę? —
Pokpiwali z jego nagłego interesu i domyślali się co to za pośpiech. Byli tam sami młodzi, nawet dalsi znajomi, tylko jeden Olesiak też od Olkowskiego, krewki chłop, choć starszy, na mecze i zebrania z jednakowym zapałem chodzący.
Opuściwszy ich, Seweryniak pędem prawie ruszył na Pokorną. Przypomniało mu się, że nie widział Julki od zeszłej niedzieli. Nie było jej żadnego z powszednich dni. Parę razy on miał nadgodziny, potem jakoś nie było dla niej czasu, dopiero teraz go nagle gorąco i niespokojnie opadło wspomnienie, gdzie Julka?
Na Pokornej przed bramą i na wyniesionych krzesłach siedzieli starzy. Kobiety z rękami spiętemi na wydatnych brzuchach, mężczyźni mieli laski między kolanami. Musiały się czegoś trzymać, ich twarde, nienawykłe do spoczynku dłonie.
Mówili o codziennych sprawach, że Makówkę mąż

117