Strona:PL Gustawa Jarecka - Przed jutrem.pdf/124

Ta strona została przepisana.

Ale dziobaty, młody, już cały blat z przyjęcia obejmując, pod sam nos Olesiakowi podjechał twarzą:
— A Annopol, a Marymont? Tam już jest jednolity front. Sami ludzie bez pytania, na własną wolę, robotnicy razem — ryczał ochryple i gorąco, aż mu się młody głos rwał w gardle.
Gruby, niski kelner w fartuchu szturchnął go uprzejmie:
— Panowie szanowne ciszej taką politykę niech prowadzą, bo dla zakładu i dla siebie samego duża nieprzyjemność może być. —
Olesiak pierwszy zgodził się z tem i przechylony przez stolik ciszej już poszeptywał. Giser Seweryniak ociężale wodził myślami za nimi i patrzał w lustro naprzeciwko.
Nie, żeby się przeglądać. Dla samego lustra. Było duże, prostokątne w grubej złotej ramie. Bar „Unja“ miał dawniej szyk.
W kryzysowe czasy potaniał i zmienił publikę. Z tamtych czasów, a może kto wie, z nowszych, trwały wyraźnie czemś ostrem wyryte napisy.
Krzywy w zygzaku największy: Śliczna Mania — i drobne w różne strony: Cesia, St… Tam uparcie patrzał giser i wszystkie imiona dziewczyn gniewały go, drażniły i wyzywały.
— W naszej dzielnicy za jednolitym frontem w piątek od szlifiarzy jeden mówił — rzekł dziobaty do Seweryniaka. — Wy go znacie, to z waszej parafji. —

120