Strona:PL Gustawa Jarecka - Przed jutrem.pdf/126

Wystąpił problem z korektą tej strony.

Ale giser wziął go nagle pod ręką żelaznym chwytem:
— To jest prawda. Już sam zmiarkowałem. —
Nad Dziką wiosenny wieczór nadciągał mrokiem. Seweryniak myślał od kiedy go ta Julka zdradza. Licho wie. Żeby tak poszukać dobrze. Nienawykłą do takiej drogi myślą odnalazł nagle jadowitą prawdę. Że już chyba od pierwszego razu za innym była myślami.
Odprowadzali się nawzajem ku Smoczej i spowrotem w stronę Szczęśliwej. Olesiak już się pocichu z zawziętym, ponurym giserem pożegnać zamierzał, kiedy nagle z którejś bramy wyszło dwuch ludzi. Zobaczyli ich jednocześnie.
Między twarde mięśnie ramienia Olesiaka jak śrubokręt wczepiły się mocne palce gisera: — Pietrzak — chrapnął. —
— Aha — mruknął towarzysz. —
— To ci heca — przemknęło mu i sam się rozgrzał.
Szli we dwuch, Pietrzak bez czapki, a drugi, chudy, wysoki. Obaj zagadani, nawet na oko łatwo było poznać, że znów gdzieś rozprawiali.
Jak mur wyrośli i stanęli przed nimi.
Przez jezdnię przechodząc zdążył spytać Olesiak:
— Policzysz się z nim? —
— A co? — warknął tamten.
— Wy czego? — zapytał chudy, kiedy mu zastawili drogę.

122