Strona:PL Gustawa Jarecka - Przed jutrem.pdf/127

Ta strona została przepisana.

— Nie do ciebie szczeniaku — mruknął giser i w całej szerokości prosto przed Pietrzakiem wrósł w ulicę, zastygł tak na chwilę i oczami tylko wżerał się w tę twarz spokojną i pięści ściskał.
— Co macie do mnie? — spytał Pietrzak — zrobiłem wam co? —
— Pan mów do mnie — wrzasnął nieprzytomnym rykiem Seweryniak. — Co zrobiłeś nie wiesz, nie? Z czyją dziewczyną chodzisz? Widzisz go, nic nie wie, nieboraczek. Pietra masz, co? —
Pietrzak zmarszczył się, zbladł:
— Co to z musu idzie? Dziewczyna nie szmata Chce to chodzi. —
— Widzisz go, sprawiedliwy — szydził zjadliwie giser. Ręce mu drżały w stawach, przetrzymywał tylko chwilę, nim sobie miał ulżyć.
Duży chudy usiłował się wcisnąć między nich:
— O co chodzi — zwracał się do Seweryniaka. — O co się bić? I tak dziewczyna sama wybierze. —
Mizernie przytem wyglądał więc go ręką lekko jak piórko odstawił giser:
— Zjeżdżaj, bo sam oberwiesz — i trzask w pysk Pietrzaka.
Nim ich Andrzej dopadł, już trudno było rozeznać, gdzie jeden, a gdzie drugi, tak się z sobą sczepiły, zwarły, splątały ramiona i nogi. Podniósł się kurz spod butów i Andrzej widział, że już w tej walce Stefan nietylko się bronił, ale skrzywioną i zaciętą twarzą sam naodlew prał Seweryniaka, aż się roznosiło miękkie echo uderzeń. Sprzed bram wylatywali lu-

123