Strona:PL Gustawa Jarecka - Przed jutrem.pdf/13

Ta strona została przepisana.

Od wirówek stara Pawlakowa wołała wprawnym, wysokim głosem.
— Patrzcie państwo. Zeskoczyła. Z okna. O Jeny, dlaczego to taka? —
Gładko uczesane, przedziałem rozdzielone, rzadkie włosy wychylają się spod chustki. Pod przysypanemi pyłem brwiami mrugają małe, szare oczy.
— Dlaczego? Że też ludzie, co mają takie życie jedwabne z okien skaczą. —
— A dzieciaka osławiła, no.. —
— Ze zbytków chyba — woła Andzia Sikora i kaszle swoim miękkim, wilgotnym kaszlem. Sporo ludzi zgóry to „piersiowi“.
— Ale stary poleciał, no.. —
Stary Pawlak złamał grzebień. Za cienki był. Zaklął. Jego usta, w których tkwią ostatki żółtych, ciemnych zębów, głębokiem basem górują nad wszystkiem.
— Dziury w niebie nima jak człowieka ubywa, ino górka na ziemi. —
Ktoś przypomniał sobie, że czas ucieka, za nim inni. Ręce ożywiły się, ludzie umilkli. W zaciętej uwadze odrabiają stracone tuziny.
Kamienne koła fajlarek zgrzytnęły głośno i przeciągle. Cienki głos Andzi Olszewskiej, która przypomniała, że jutro pogrzeb Rosiakowej Helci zginął jak bzykanie muchy.
Wirówki wyrzucają tuziny grzebyków ze zwyczajnego krajowego rogu. Z jednej strony rzadkie,

9