Strona:PL Gustawa Jarecka - Przed jutrem.pdf/132

Ta strona została przepisana.

a ludzie wszyscy uczepili się. To przecież była jedyna rada.
Naznaczony krzywą kresą czerwonej szramy od górnej powieki przez czoło stał Stefan Pietrzak w gromadzie. Ludzie pomrukiwali, że w niedzielę gdzieś im o dziewczynę poszło, ale nie wszyscy wierzyli. Więcej wyglądał Pietrzak na takiego, co za inne sprawy cięgi bierze, niż na bójkę o dziewuchę.
Zresztą jego dziewczyna, Julka zgóry, czekała na niego i niebieskiemi oczami tkliwie jak ręką gładziła, pieściła krzywą, czerwoną kresę ze świeżemi szwami.
Właściwa narada miała się odbyć po robocie, o piątej.
Na górze szczękały wirówki. Ale cienkie, wysokie głowy dziewcząt nie mogły już spokojnie czekać. Walczyły, zmagały się z wrzaskliwym szczękiem maszyn, łykając tłusty, ostry pył rogowy.
Chociaż słyszały, że kiedyś po śmierci płuca takich nieostrożnych będą spowite w rogowy pancerz. Ale to na nic.
Niepoprawne, w rogowym pyle i dudniącym hałasie jedna drugiej przerzucają słowa: — Jeszcze dwa razy tyle nakładania w ten sam czas, kto to wydąży?…
Tak się może zgodzić bez wszystkiego?…
Dwa są sposoby z odczytu, żeby płuca na fabryce szanować. Wentylacja — raz, nie gadać bez potrzeby — dwa.
Wentylator starego systemu powolutku obraca się w górze nad wirówkami, nad kołami fajlarzy, nad

128