Strona:PL Gustawa Jarecka - Przed jutrem.pdf/134

Ta strona została przepisana.

do polerowania, gdzie pył był najgęstszy. Niezwiązkowe, bo ze związku Zienkiewicz nie przyjmował.
Z tem słowem runęły odrazu wszystkie inne.
Rozczerwieniły się twarze, ręce wyrzucały w górę to, czego nie zdołały powiedzieć usta: — Że znów nikt nie poprze i czy wytrzymają, żeby ustalić żądania. Że niełatwo bez przynależności związkowej taką walkę prowadzić. Mechanik Dolis je wymieniał:
Żadnych zniżek i dalej pięć dni roboty i wypłata.
Otoczyli go kołem. Podniosły się nienawykłe do skończonych zdań głosy, starego Pawlaka, Zająca i Borowej: Bo to zawsze na początku tak, a potem…
Pietrzakowi pot kapał z czoła:
— Zduszą całkiem, jak się nie obronić — rzekł. — W tym miesiącu strajkowali w „Blaszance“ i u Braci Lipiec dwa tygodnie. Macie to inny sposób, żeby się ratować? —
Z tego kąta, gdzie oni stali, Dolis, Sikorzanka, Zając i Pietrzak buchnęło właśnie okrzykiem: Strajk… i przysypało próżne stękania: O ci dola, życie takie pieskie…
Za Feliksem Zającem postanowili: Najpierw delegację wysłać.
Wtedy zakotłowało się między ludźmi, zagrzali się. Przez cały czas byli ze sobą zmieszani, zbici w gromadę, zrównani na szaro przysypaną odzieżą, teraz rozbili się gwałtownie, szeptali między sobą i wykrzykiwali w słoneczne, spokojne podwórze: Dolis, Pietrzak, Zając. Kto za Pietrzakiem?
Biuro zdaleka błyszczało jasnemi szybami. Stam-

130