Strona:PL Gustawa Jarecka - Przed jutrem.pdf/136

Ta strona została przepisana.

podpuchniętemi oczami i dopiero za nim stojący Dolis pochwycił urwane zdanie. — Nowe płace są zupełnie głodowe, nie sposób z nich wyżyć. Kobiety przy wirówkach będą mogły teraz obsługiwać tylko jedną maszynę naraz, więcej nie zdążą. —
— Nie możemy obstać przy zniżce i płace zalegają — przerwał Zając.
Z podniecenia wypadło to jakoś cienko i wysoko.
— Nie możemy się zgodzić — rzekł Pietrzak.
Zienkiewicz przypatrzył mu się spokojnie. Poczuł zwierzęcą nienawiść do tej blizną przeciętej twarzy. Żeby on mnie miał w ręku, toby był bez litości, pomyślał i rzekł, usiłując iść naprzód.
— Nie możecie, nie zmuszam. —
Podniósł szczupłą, suchą twarz: — Zamknę budę i koniec. O tych parę groszy, co zniżam buntujecie się. Wiecie jak zniżają dziś, dwadzieścia pięć procent. Ale nie chcecie, to nie. Staniemy. —
Nie zatrzymywał się wciąż i krokami zwalnianemi przez gromadkę kroczącą obok, szedł naprzód.
U kamiennych stopni biura podjął znów Martyniak:
— Panie dyrektorze, chcemy pracować… —
Zając podsunął prędko naprzód krzywą łopatkę:
— Z tej płacy ledwo wyżyjem to i tak niżej stawki jest. —
Jego zawsze żółtawa od siedzenia w murach twarz nabiegła siną, burakową czerwienią.
Pierwszy to raz mówił głośno, a kiedy Zienkiewicz

132