Strona:PL Gustawa Jarecka - Przed jutrem.pdf/137

Ta strona została przepisana.

na nim skolei dla zapamiętania zatrzymał świdrujące oczy, choć zamilkł, nie spuścił swoich.
Wtedy między nich grubym basem wpadła syrena od Olkowskiego. Jęknęła głośno po ulicy, wiatr powiał sadzami komina.
Zienkiewicz nie powiedział już nic, wszedł na schody, zostawił ludzi jakby ich tu nie było.
Patrzyli za nim chwilę, kiedy cienko, chrypliwie uderzył głos syreny z Be-Te-Ha.
Nisko i przeciągle. Kilka spłoszonych wróbli poderwało się. Delegacja ruszyła naprzeciw tym, którzy czekali.
Już zdaleka machali rękami przecząco. — Zamkną — zajęczała stara Pawlakowa. W czerwonych obwódkach wilgotno zamrugały jej bezrzęse oczy. Za nią stali wąsaty Urbański i Chudzielec.
— Mówił, że stanie? — spytali jak z jednych ust.
— To nic — krzyknął Pietrzak — innych i tak nie puścimy. —
Wtedy Dolis pokazał na szary prostokąt Nonplusu: — zostaniemy — rzekł.
— Tu? — zapytała któraś z kobiet przestraszona o dzieci w domu.
— Tu posiedzimy — odparł mechanik — wtedy już nie zamknie. —
I jakby wszyscy upewnili się nagle, że jak tu będą już nich nigdy nie ruszy żadna siła z Nonplusu, grzmotem okrzyków potwierdzili:
— Zostaniem. Z miejsca się nie ruszymy. —

133