Strona:PL Gustawa Jarecka - Przed jutrem.pdf/14

Ta strona została przepisana.

grube zęby, z drugiej cienkie, gęste. Fajlarki wygładzają szorstki róg.
Na wielkim stole w rogu sali Pelagja Jakubiak z trzema palcami u jednej ręki układa długiemi rzędami grzebienie. Byle prędzej.
Po dwuch dniach wróci do roboty Rosiakowa (dwa dni zarobku w tym tygodniu). Po dwuch tygodniach przyjdzie posiwiały lekko Zienkiewicz.
Przez cały czas Nonplus wykonywał wszystkie zamówienia. Może znów będzie się robić pięć dni.
Inne prawo niż życie i śmierć rządzą Nonplusem.




Tego dnia stała przed domem na Wspólnej karetka Pogotowia. Głośna, krzykliwa trąbka na ulicy, ciało na bruku. Ruda krew zaschła na kamieniach, okrągłemi; źrenicami plam po godzinach jeszcze patrzała ludziom w oczy.
Tajemnica wyrwała się przez okno, należała już do całej kamienicy, do ulicy, do miasta.
Bo to nie było to samo, jak kiedy dyskretnie z okna klatki schodowej zdarzało się skoczyć służącej, albo przechodniowi z nieznajomej ulicy, którego historję opowiadało wylewnie, nieproszone ubranie i twarz.
Odsłoniwszy tak bezlitośnie spokojne mieszkanie na trzeciem piętrze, Jasia, Janina Zienkiewicz nie miała poco wracać do niego schodami. Na noszach przeniesiono ją do karetki i już pierwsze odgłosy trąbki były jej marszem żałobnym. W ciągu długich

10