Strona:PL Gustawa Jarecka - Przed jutrem.pdf/142

Ta strona została przepisana.

Pelagja przebierała milcząc w grzebykach, ale i ona mruknęła pogardliwie na Kuleszę: Kulos, przezwiskiem, jakie miał na Nonplusie.
Potem nikt już nie otwierał drzwi. Gromadzili się, gadali i znów wracali do martwych maszyn. Najwięcej męczyło, że nawet papierosa nie można było zapalić, boby suchy pył jak proch mógł się zająć od iskry, a na podwórze schodzili tylko w pojedynkę.
Potem przyszedł czarny wieczór. Dynamo stało, nie było światła. Poprzez czarność w hali maszyn długo jeszcze szły rozmowy. O strajku w trzydziestym roku i w trzydziestym drugim. Jak strajkowali do samego końca, aż postawili na swojem i nie dali wydalić delegatów. Jaki głód był w domach i jak codzień od rana stawali pod fabryką.
Zienkiewicz ojciec nie taki był jak ten — rzekł Pawlaka — z dobrością szło. —
— Z jaką dobrością — śmiał się Zając — Bez strajk.. —
Głosy ucichały powoli, mętniały. Mężczyźni kładli głowy na złożone ręce i opierali je wprost na chropawych, zimnych kołach fajlarek. Inni znów walili się na miękkie pyłem napełnione wory pod ścianę. Przy stole rzędem siedziały kobiety i zasypiały plecami oparte o ścianę.
Najdłużej siedziała Julcia. Jeszcze długo słyszała chrapanie i stękania chłopów. Niektórzy jęczeli przez sen niewymówionemi za dnia skargami o dom, kobitę i dzieci. Julka była trochę głodna, a więcej jeszcze podniecona. Myślała pocichu, że jak ludzie posną,

138