Strona:PL Gustawa Jarecka - Przed jutrem.pdf/143

Ta strona została przepisana.

przyjdzie chyba Stefan. Niktby i tak nie widział, a choćby i widzieli.
Ale noc wlokła się naprzód, czarna, długa przerywana stękaniem i wierceniem się ludzi uśpionych w zgiętych, niewygodnych pozycjach.
Julka też kręciła się na ławce. Obok spała twarzą na stole Pelagja. Oddech jej świstał scicha, a zęby wydawały chwilami krótkie zgrzytanie, podobne do szczękania wirówek. Rozchylone wargi chwytały pyłem nasycone powietrze.
Z przeciwnej strony drzemała głową na stole Andzia Sikora, za nią Pawlakowa.
W ciemności twarze były blade, zapadłe, znaczone troską i zawziętością, zmęczone, a wytrzymałe.
— Nie przyjdzie — pomyślała nagle, patrząc tak po ludziach. Ciężar ją przytłoczył i niepewnie szukając miejsca dla chwiejącej się sennością głowy, pomyślała: może i niema tu przychodzić teraz, kiedy jest taki strajk..
Na dole zaś sami mężczyźni, powtórzywszy ze sto razy na różne sposoby, że się nie dadzą, wypaliwszy do spółki po ćwierci, albo po połówce z papierosów, co były, pozdejmowali buty, nakryli się, czem kto miał i zasypiali na kamiennej podłodze.
Wyciągnięte ze skrzyń pakuły podłożyli pod głowy i powoli zaczynali spać, nawet ci, którym wydawało, że oka nie zamkną w tym chłodzie na twardych stołkach, albo kamieniach podłogi.
Rozrzuceni jak paki, z głowami wciągniętemi w ramiona, pod lichą zasłoną starych palt leżeli lu-

139