Strona:PL Gustawa Jarecka - Przed jutrem.pdf/144

Ta strona została przepisana.

dzie Nonplusu, W ciemności nad nimi stały kurzem nabite ramy polerówek i wielkie, ciężkie zarysy szlifiarek. Ich pilnowali ludzie na podłodze.
Żeby być przy nich i z niebieskich, obtłuczonych garnków jeść gęstą zupę i nakrywać się temi paltami, których szwy pruły się bez końca.
Cierpliwie własnemi ciałami grzali czarny cement podłogi, aż łagodniał jego chłód, zasypiali rozgrzani własnym ciepłem oddechem i tak szli w nowy dzień strajku.
O którejś godzinie w zupełnej jeszcze czarności obudził się Andrzej. Najpierw zdawało mu się, że to twardość podłogi i zimno od niej wiejące zbudziły go, ale kiedy usiadł i nawpół sklejonemi oczami rozejrzał się po śpiących ludziach, a z reszty snu otrzeźwiły go ciężkie chrapania, zrozumiał, że to łaskotanie w piersi zbudziło go naprawdę.
Odkaszlnął, żeby go się pozbyć i zawinął się znów w jesionkę, tak, żeby była pod spodem i na wierzchu. Wtedy kaszel wrócił, suchy, niezbyt głęboki i krótki.
Potem znów suchy i tak długi, aż oczy zaszły gorącem łez. Najbliżej leżący Stefan poruszył się we śnie.
Andrzej usiłował odkaszleć swoje pod paltem. Kusa jesionka wymknęła się zaraz od spodu i Andrzej poczuł ziąb cementu. Kaszel nim wstrząsnął głębszy, łagodniejszy i ulżył spłynięciem flegmy. Spluwając w ciemności czuło się jak była gęsta.
Rozłożone na podłodze ludzkie paki jęły się poruszać. Kaszel dzwonił im przez nasunięte na uszy palta.

140