Strona:PL Gustawa Jarecka - Przed jutrem.pdf/148

Ta strona została przepisana.

Różnie się ludzie do tego odnieśli. Dwoma dniami strajku przemienieni, twardzi, odważni, rozjątrzeni, wstawali ze swoich miejsc wściekli z pierwszą myślą, że stąd nie pójdą.
Wtedy mechanik Dolis wyprostowany, rozgorzały na twarzy powiedział, coś Zającowi. Pokiwali głowami, Zając namyślił się i powtórzył jeszcze komuś.
Tak poszło dalej i ludzie bez słowa zaczęli opuszczać pyłem pokryte maszyny i wychodzić na dwór. Zadziwieni szybkim posłuchem ruszyli za nimi policjanci.
Na błotnistej ulicy przed furtą wspiął się Dolis na wystającą część muru:
— Pod Galalit pójdziemy — krzyknął — o słuszne poparcie naszych żądań, o strajk solidarnościowy. U nich też już zniżają. —
Pod Galalit — buchnęli ludzie okrzykiem jak grzmot.
Rozejść się — zawołano — Rozejść.. —
Już od wewnątrz stary Kulesza zamykał furtę Nonplusu. Dziedziniec i fabryka zmartwiały w bezruchu.
Stefan Pietrzak w ramię trącony, rzekł z pasją:
— Na zebranie zakazu nie było. —
— Rozchodzić się prędzej — zawołano z trzech stron i odrazu uwolnione zostały białe pałki gumowe.
Ludzie stali w miejscu. Nawet stara Pawlakowa, nawet Julka. W jednej chwili znieważniały nagle codzienne najpilniejsze sprawy, żeby z nikim nie zadzierać, żeby tylko pracy nie stracić.
Tak się nagle samej Julce wydało, że co to tam

144