Strona:PL Gustawa Jarecka - Przed jutrem.pdf/15

Ta strona została przepisana.

następnych godzin jej rodzina błąkała się bezradnie po pokojach wyziębłych i pustych, Do wieczora czynili to bez celu i ciągle nanowo ktoś wybuchał płaczem. Potem (kto właściwie pierwszy?) ktoś wyciągnął szufladę jej stolika. Jedną i drugą. I już w pewnej chwili szukali wszyscy. Mąż, matka i siostra.
Ale szuflady milczały. Zawsze trochę niedbała i roztrzepana, skruszona w przedśmiertnej godzinie, uprzątnęła Jasia do czysta, zostawiła tylko fotografje i listy, które znali wszyscy.
Był tam najczęściej ich syn, Stefanek, niemowlę z jasnemi włoskami, mały niedźwiadek na saneczkach i chłopiec w marynarskiem ubraniu.
Potr, jego ojciec, niezręcznemi rękami wyrzucał te zdjęcia, a z niemi kołnierzyki i chusteczki, przedmioty pachnące ulatniającą się wonią mydła i perfum, które leżały tu niegdyś. Ale nigdzie nie było śladu tego, co sprawiło, że Jasia górną drogą przez okno opuściła swój dom.
Matka z podpuchniętemi oczami w zniszczonej twarzy płakała rzadkiemi łzami na poręczy fotela. Szukała najmniej. Wszytko jedno. Jasia uczyniła coś gorszego niż to, że umarła dobrowolnie. Trzeba było cierpieć i wstydzić się w milczeniu wszystkich, nawet zięcia.
Marja pomagała Piotrowi z gorączkowo czujną uwagą. Znaleźć w porę i zniszczyć. Jej łzy wilżyły stare rękawiczki z szuflad, na szczęście nic więcej.
Jeszcze po raz ostatni w mieszkaniu było wszystko jak dawniej. Jasia trwała jako ośrodek wszystkie-

11