Strona:PL Gustawa Jarecka - Przed jutrem.pdf/154

Ta strona została przepisana.

gami, zębami walczyli o swoje prawa. Wytrzymali. I Andrzej ze swoim kaszlem. Jakże nie rozumiał, nie odgadywał, że ona też była z tamtych w Nonplusie? Poszukał jej spojrzenia. Zobaczyła zielonkawe oczy i siwe pasmo włosów ułożone gładko wśród czarnych nad skronią. Umknęła spojrzeniem.
Żal i gniew zalały czułość.
Pani doktorowa powiedziała do męża:
— Janku, uważaj, pan doktór nic nie je. —
Służyło to w pierwszym rzędzie do zmiany tematu. Młody asystent wśród gęstych podziękowań przysunął sobie talerz. Dzieci nadsłuchiwały uparcie. Panna Anna naturalnie jeszcze wciąż nie uważała.
— Każda po pewnym czasie staje się niemożliwa — myślała pani Marja gorzko — dlaczego?
Anna obliczała: kiedy jaknajprędzej? Ogarnęło ją nagle zdumienie, że to mogło tak trwać dotychczas, że mogła być, choćby tylko obok, tego życia zbyt łatwego, zrastać się z niem.
Znała te domy od lat: Wiedziała. Każdy tkwił jak pień wśród tupotu żywych, ludzkich stóp, suchy, ścięty pień, twardemi korzeniami pijący soki ziemi, sam martwy i niepotrzebny.
Nawet między nią, a dziećmi tych domów, uczniami, których lubiła, zostawała niezwalczona obcość, wszystko, co im trzeba było przemilczeć, żeby ich nie przerażać, od czego zręcznie i w porę należało odwracać uwagę.
On był stąd. — To musi zostać mojem świętem — myślała — powszedni dzień jest gdzieindziej — Zna-

150