Strona:PL Gustawa Jarecka - Przed jutrem.pdf/161

Ta strona została przepisana.

wewnętrznym chłodem, żalem, że nie wolno było nawet pozwolić sobie na strach, na przeczucia, przecież wszystko już było niegdyś.
Niezupełnie podobne, z czekającym trwożnie Andrzejem, z pożyczonemi pieniędzmi. Zato teraz czaiła się myśl — Gdybym miała kąt dla siebie i choć jakiś stały zarobek, chciałabym je mieć dla siebie. Byłoby tylko moje. —
Potem odrzucało się to: Co to, zabawa w niemożliwości?.. —
W bramie stała tęga dziewczyna z żołnierzem, miała tępą twarz. — I ona się dowie, przemknęło Annie.
Dzwonek u drzwi zadźwięczał przeciągle. Otworzyła niemłoda, bardzo czysta kobieta. W zwykłej mieszczańskiej jadalni stał smok mieszkaniowy, wielki kredens. Jedno tylko ratowało ten pokój od najstraszliwszej banalności, lekarskie krzesło i biało posłany tapczan. I to była różnica, antyseptyka dobrze zapłaconego zabiegu. Szarpnął nią gniew, prawie żal, że pożyczała te pieniądze.
Szeregiem na stole czekały butelki. Eter ulatniał się leciutko. Opatrunki były jeszcze lśniąco białe.
— Pan doktór będzie za chwilę. —
Anna zgodziła się w milczeniu.
— Pierwszy raz? spytała uprzejmie biała kobieta.
Anna zaprzeczyła, uśmiechała się. Potem została sama i patrzała jak na gobelinowym obrusie liście i kwiaty spajały się fantastycznie. Nie można było

157