Strona:PL Gustawa Jarecka - Przed jutrem.pdf/164

Ta strona została przepisana.

Wtedy zbielałe wargi Anny szepnęły:
— Prędzej. —
Daleko, zdołu głos lekarza odpowiedział:
— Zaraz.. —
Nieprzytomnemi oczami ujrzała jego czoło z okrągłemi kroplami potu i poczuła, że od skroni po twarzy cieknie wąskiem strumykiem ostygły pot.
Głowa była przekrzywiona i krople spadały na nagie ramię. Już. Nie było rąk. Oczy przesłoniła matowa biel fartuchów.
Najstraszliwszy ból głuchł, oddalał się, drążył tylko gdzieś w głębi. Odsuwano stół. Butelki stukały cicho i dźwięcznie. Koniec.
Zamiast ulgi śmiertelny smutek objął Annę. Biały fartuch z rudemi bryzgami krwi zbliżył się. Jak nożem pchnęła myśl, że to krew własna i nie własna.
Łagodnie, obojętne ręce dotknęły twarzy:
— No cały czas tak odważnie, a teraz bez humoru? Boli? —

— Trochę — szepnęła Anna i zemdlała.



Tak się to dziwnie złożyło, że kiedy trzeba było pomocy drugiego człowieka na resztę dnia i pozorów przed domem, że wyjeżdża się do koleżanki, nikt to już nie mógł być inny jak Cesia.
To ona wynalazła pokój na trzy dni, ona przyrzekła, że przyjdzie jak tylko będzie mogła i Anna stopień po stopniu wiotkiemi, osłabłemi nogami, upar-

160