Strona:PL Gustawa Jarecka - Przed jutrem.pdf/169

Ta strona została przepisana.

— Wiesz przecież co robię — nadpływają zagłuszone słowa: — Pruję, łatam, zszywam.. —
Tak jakby się widzieli wczoraj, spokój wstępuje w Annę. Nic nie zdarzyło się od ostatniego razu, umawiają się. Dopiero jutro. To nic. — Powiem mu — postanawia nagle Anna — nie można, żeby on nie wiedział tego. Żeby miał zawsze święto.
Potem wychodząc potyka się znów o myśl, dokoła której krąży od kilku dni, od chwili, kiedy to usłyszała: — Muszę pójść do Andrzeja. —
Anna spieszy się, biegnie ulicą, radośnie zanurza się w gwarze. Znów wszystko naokoło tętni życiem, przesuwa się, pędzi, trzeba nadążyć, odnaleźć swoje miejsce, wywalczyć je.
Niespodzianie ktoś idzie naprzeciw, uśmiecha się. Wesołe, młode oczy, znajoma twarz. W pierwszej chwili nawet niewiadomo czyja. Potem rozjaśnia się. Siostra Marja z Zakładu. Przychodziła niekiedy do Stawanów z jakiemś poleceniem, ze sprawami lecznicy.
Znają się. Witają. Siostra Marja jest młoda i wylewna. Po pensjonarsku wierzą się:
— Tak mi się pani podobała pierwszy raz, kiedy pani przyszła do Zakładu. Pamięta pani? —
Anna potakuje. Niezupełnie to o co chodzi siostrze, ale to nic. Siostra Marja też nie wszystko mówi. Bierze się z tej rozmowy nieoczekiwana serdeczność, odprowadzanie się po ulicy, rozmowy.
— Niech mnie pani odprowadzi, już niedaleko —

165