Strona:PL Gustawa Jarecka - Przed jutrem.pdf/173

Ta strona została przepisana.

To mama, z okularami w drucianej oprawie na nosie, szyła prędko. Czasem podnosiła oczy na Annę.
U wejściowych drzwi ktoś szukał dzwonka, spostrzegł, że go niema i nacisnął klamkę. Matka poruszyła się niechętnie:
— Klijentka — powiedziała — Andzia, no jak ci jest? —
— Lepiej — powiedziała Anna i zanim obca kobieta zdążyła wejść do pokoju, wstała.
Trzymała jeszcze w ręku fajerkę i prostowała nakrycie zapadłej, połamanej kanapy, kiedy mama w progu zapraszała gorliwie:
— Proszę, pani będzie uprzejma, bardzo proszę.. —
Anna weszła do kuchni i usiadła na stołku obok panienek. Któraś z nich zapytała.
— Jeszcze boli? —
Jeszcze wciąż — jęknęła Anna i przytrzymała rękami nieokreślone miejsce.
— Ściska — określiła fachowo panna ze szpilkami w ustach.
— Tak — powiedziała Anna cicho.
W pokoju klijentka obierała fason. Żeby poszczupiał. Żeby wywyższał. Żeby była spacerowa i wizytowa. W międzyczasie rozmawiała.
— To pani córka, co tu stała jak weszłam. (A gdzie ta fałda będzie? Zboku, to dobrze? Ale czy modnie?) Ładna dziewczyna, przystojna czem się zajmuje?.. —
W tym fasonie będzie ślicznie, proszę pani —

169