Strona:PL Gustawa Jarecka - Przed jutrem.pdf/174

Ta strona została przepisana.

rzekła mama uprzejmie i nagle westchnąwszy głęboko, zaczęła opowiadanie.
Początek był taki: Ach! proszę pani, gdyby można było wszystko opowiedzieć…
W kuchni słyszało się te słowa dokładnie i panienki zaczęły głośno rozmawiać między sobą, żeby je zagłuszyć.
Ale to było wszystko jedno. Anna ich nie słyszała.

Ściana była ciemna, wyblakła z wszelkiej barwy, tynk opadał z niej miejscami i wypychała się tędy zuchwale trzcina. To Danek cierpliwie obłupywał tynk tak długo, aż z głębi wyjrzało wnętrze murów.
W łóżku pod ścianą spała mama, ojciec miał posłanie na kanapie z wykopaną jamką, którą na noc zapychano starem paltem. Dla Danka ustawiało się codzień wąskie, połowę łóżko, ale dziś inaczej.
— Danek będzie spał w kuchni — rozkazała mama — a ty się w pokoju położysz, Andzia, po tych bólach. —
Tak było jak w dzieciństwie. Kiedy bolało coś, mama brała do siebie do łóżka i zawsze z tą samą gniewną czułością.
Anna zgodziła się posłusznie. Zbyt wiele słów trzebaby zużyć na protesty. Poszła do polowego łóżka, choć wołałaby stokroć stare łóżeczko Danka i swoje z wydartą dawno siatką, które ostatnio stało znów w kuchni dla niej.
Ale nie było rady. Jeszcze długo trzeba było leżeć spokojnie, nieruchomo na wąskiem, trzeszczącem po-

170