Strona:PL Gustawa Jarecka - Przed jutrem.pdf/180

Ta strona została przepisana.

Na korytarzu pachniało eterem, świeżo pranem płótnem i odzieżą wszystkich, którzy tu dziś przychodzili.
Gdzie to tak eter pachniał niedawno, usiłowała sobie przypomnieć i odnalazła.
Podeszła do Cesi i zapytała:
— Jak?… — Cesia wzruszyła tylko ramionami i potem dodała cicho: — Myślałam, że może on zechce ciebie zobaczyć i sama mówiłaś, że przyjdziesz. —
Tłumaczyła się spowodu tej kartki.
Ładna dziewczyna z wilgotnemi oczami rzekła:
— Mówił doktór, może do rana… — i wierzchem dłoni powiodła po twarzy.
Anna bezsilnie oparła się o ścianę. Wszyscy oni czuwali przy nim, wiedzieli, każde już bliższe od niej. Nie chciała płakać, łzy zjawiły się same, ścierała je, kapały znów.
A oni, jakby ich nie widzieli, opowiadali o Andrzeju. Że czuje się jakby lepiej. A zresztą to sam wie dobrze, co idzie. Tylko tyle chyba nie, że to tak prędko. Potem Cesia z ładną dziewczyną poszły na poszukiwanie siostry, Anna została z Zającem.
To on zaczął rozmowę. Palcami przeczesując rzadkie, jasne włosy rzekł:
— Wykończył jego ten strajk. Dla zdrowego ciężko, a on zawsze chorlak. Pogłodował, trochę, w zimnie się przespał i położyło go na dobre. —
Krzywa łopatka wystąpiła mocniej, kiedy mówił, on sam zapalił się, rozgorzał. — Wtedy on, Dolis wła-

176