Strona:PL Gustawa Jarecka - Przed jutrem.pdf/181

Ta strona została przepisana.

śnie powiada, jak przyszli, żeby wyjść, że pod Galalit pójdziem Pani wie? —
Zamiast odpowiedzi zapytała Anna:
— Jak się skończyło? —
— Jakżeśmy wyszli pod bramę, Dolis zaczął mówić. Wzięli ich wtedy z ulicy trzech. Jego, Pietrzaka i tę Jakubiak zgóry. Tamtych zaraz puścili, jego nawet zabrać się nie zdążyło, zaraz mu się krew rzuciła. My go do ambulatorjum, tam już zaraz przydział do szpitala dostał i tak się uwinął… —
Umilkli. Tamten zapytał:
— Pani z rodziny? —
Anna odrzekła cicho: — Tak. —
Wtedy on zaczął znów:
— Ustąpili nam z maszynami. Przy nowych tylko jedna robi na każdą, nam zdjęli dziesięć procent, chcieli piętnaście. Ale tamtych zredukowali zaraz. Pietrzaka i tę Pelę. Pietrzak, bo niedawno robił, więc, że niby już nie trzeba, a Pela bo to i tak jakby z łaski robiła. Dwa palce jej raz przy maszynie skręciło, to i tak tylko na układanie grzebieni się zdawała. Przypomnieli sobie, że kaleka, jak się też przyłączyła do strajku. Żeby nasi ludzie wytrzymali dłużej, toby się może i tych obroniło, ale nie chcieli, że to niby tylko redukcja, a nie za strajk, toby się pociągnęło nie wiem jak długo..
Wiadomo jak to u naszych ciężko wytrzymać, że to do żadnego związku nie należą, niezorganizowane. A przecież i tak niemało już znaczył ten strajk — umilkł.

177