Strona:PL Gustawa Jarecka - Przed jutrem.pdf/186

Ta strona została przepisana.

Nalał ostrożnie z butelki. Parę kropel prysnęło naokoło… Kiedy blade wargi chorego zgarnęły płyn, cofnął się, opadł ciężko na poduszkę umieszczoną wysoko na metalowem oparciu łóżka.
Już Stefan myślał, że zaczyna drzemać, bo tylko takie drzemki były teraz jego snem, kiedy zgóry, z poduszek zaszemrał jakiś dźwięk. Nie dosłyszał, nachylił się.
— Chcesz co? — zapytał szeptem.
Ale Andrzej zaprzeczył znów, odetchnął raz, drugi i zachrobotał niewyraźnym głosem:
— Nie będziesz miał lekkiego życia. —
Stefan, stojąc popatrzał zgóry:
— A tyś sobie letkie wybierał? —
Na to Andrzej słabo, a potem mocniej zadudnił kaszlem, zakrztusił się, chrząknął. Stefan szybko podstawił miseczkę. Coś w nią spłynęło. Nie było nawet czerwone, miało tylko cieniutki jak nitka, krwisty skrzepik.
Widać było jak się zwijała, drżała wydobyta na powierzchnię maleńka, żywa cząstka płuc. Wtedy Stefan prędko odwrócił głowę.
Andrzej znów poleżał trochę w milczeniu, potem rzekł niewidoczną drogą jakiejś ciągle jednakowej myśli idąc: —
— Annie też. nie było łatwo. —
— Możebyś przecie chciał, żeby tu kto przyszedł? — spytał Stefan, bo już przez cały wczorajszy dzień wydawało mu się, że myśli Andrzeja krążą obok Anny.

182