Strona:PL Gustawa Jarecka - Przed jutrem.pdf/187

Ta strona została przepisana.

— Nie — odrzekł Andrzej nieco wyraźniej i przymknął oczy — może jutro — zachrzęścił.
Stefan nie dosłyszał, podsunął ucho. Tam wpadło powtórzone słówko: jutro…
— Jakie tam jutro — pomyślał gorzko Stefan i przysiadł na krześle aż zatrzeszczało.
Za szybami fjoletowe, szybko ciemniejące mroki zagarniały ostatnie rumiane blaski dziwnie czerwonego zachodu.
— To tak na wiatr zachodzi — myślał Stefan — jutro będzie wiatr…
Andrzej leżał odchylony wtył, zmęczone ramiona opadły mu po bokach. Stefan wpatrzył się, drgnął i wstał gwałtownie. Wtedy Andrzej lekko uniósł powieki. Zrozumienie przemknęło mu w źrenicach, utkwił prosto oczy w twarzy Pietrzaka.
Stefanowi pod tem spojrzeniem wypłynął ciemny rumieniec, usiadł napowrót cierpliwie wciąż pod tamtemi źrenicami i żeby gdzieś uczepić ostatnią, ciepłą czułość, twardemi palcami zaczął wygładzać szorstką kołdrę na stopach Andrzeja…
Korytarzami wychodzili ludzie, odwiedziny kończyły się. Siostra w białym fartuchu przeszła obok, Cesia zatrzymała ją:
— Siostro, co doktór mówił o Dolisie z trzeciej separatki? —
— Przecież już w południe mówiłam — odparła siostra ze znużeniem.
Drzwi separatki otworzyły się gwałtownie. Stefan

183