Strona:PL Gustawa Jarecka - Przed jutrem.pdf/198

Ta strona została przepisana.

szalenie zdolna. Wystarczy doglądać. Tak, że jest właściwie tylko jedna uczenica… —
— Skoro trzeba się zająć i drugą, to są dwie — mówi Anna bardzo łagodnie z uśmiechem. Aż się sam człowiek dziwił później, skąd wypływał taki uśmiech.
— A jakie są warunki? —
— Więc jak powiedziałam, z małą prawie nic, tylko ją trzeba położyć spać, przygotować. Obiady i dwadzieścia pięć złotych miesięcznie, niedziela wolna. —
Anna poczuła, że coś wreszcie zdołało przełamać jej wewnętrzny, opancerzony w rezygnację i bolesne doświadczenia spokój.
— Ależ to niemożliwe — zawołała prawie — przecież to jest zajęcie od trzeciej do ósmej.
Utlenione włosy rozwiały się w złocistą wichurę:
— Ależ proszę pani, gospodarski obiad jest też wart złoty pięćdziesiąt już conajmniej. Nie dostanie pani tych świństw, co w restauracji. —
Anna usiłowała coś powiedzieć, ale pani bez przerwy ciągnęła dalej: — Nie można liczyć od trzeciej, bo najpierw jest obiad, to też trwa, a jak Wandzia wcześniej skończy lekcje, to i praca trwa krócej… —
Anna znów napróżno otworzyła usta, pani rozłożyła ręce. — Ostatecznie może trzydzieści, widzę, że pani jest odpowiednia, chociaż pani rozumie, dla mnie wystarczałaby maturzystka. Maturzystka chętnie wzięłaby dwadzieścia pięć i obiady. —
Anna zaczęła mówić:

194