Strona:PL Gustawa Jarecka - Przed jutrem.pdf/202

Ta strona została przepisana.

Wtedy Anna gniewnie i głośno zawołała w tę zbiedzoną twarz:
— To dlaczego tym zabierać, co sami nie mają? Z nadmiaru zabierać trzeba. Dziś pani cenę zepsuję, a jutro pani zobaczy sama, że z tej płacy nie można wyżyć. —
I zbiegła nagle ze schodów, otwierając drogę przed. niebieską kryzką. Siłą powstrzymała niesprawiedliwy odruch: rzucić się, trzasnąć w twarz ze zsiniałą kurzą skórką. U końcu tych stopni poczuła się nagle bardzo zmęczona, a przecież był to dopiero pierwszy adres.
Przed drzwiami stróżówki, tuż przy podwórzu stała ławka. Nieraz odpoczywało się na tych stołkach, czy ławkach ustawionych obok ciemnych stróżowskich klitek.
Usiadła na niej ciężko. — Odzwyczaiłam się od chodzenia — pomyślała — przezwyciężanie przeszkód to też sprawa przyzwyczajenia. — Przejrzała pozostałe adresy. Wszystko stało się znów aż nazbyt wiadome. „Zaofiarowane“ nie były dziś wiele warte. Kto zostawał latem w mieście, nie mógł wiele płacić.
Przypomniała sobie z goryczą, jak się latem właśnie kuło najwięcej do egzaminów, bo wtedy odpadały inne zajęcia. Komu był dziś potrzebny ten dyplom?
Leniwie przyjrzała się podwórzu. Bawiły się tam dzieci, prawie same dziewczynki, duże, chude i krzykliwe.
Za otwartemi oknami stały rzadko doniczki, częściej wisiały garnki. Niebieska pokrywa nieba niedo-

198