Strona:PL Gustawa Jarecka - Przed jutrem.pdf/206

Ta strona została przepisana.

szczęknęły jakimś obcym, dzwoniącym dźwiękiem i powoli, zgrzytliwie, skrzypiąco ruszyły ciężkie koła fajlarek.
Przy każdej wirówce stała teraz jedna kobieta. Było tam dwa razy więcej rzędów i dłuższych, ale zato jedna maszyna dla każdej.
Nowy, cienki, przypominający dzwonek, głos potrafił ni stąd ni zowąd pobudzić Julkę do nagłych łez. Jakby on właśnie obwieszczał zaszłe zmiany.
Musiał iść precz Stefan i cicha Pelagja, musiał umierać Dolis dla jednej małej minuty, która zostawała teraz dla wyprostowania między nałożeniem, a zdjęciem grzebyków. Dla tej chwili i tych paru procent, co wyrwali dla siebie. Sprawiedliwie to było, myślała Julka?
Obok niej na prawo Andzia Sikora wyciągała szybko chudemi, zręcznemi palcami grzebyki. W kącie sali na stole zbierała je i układała stara Pawlakowa. Już nie mogła stać na nogach, tak jej się teraz latem rozdęły żylaki. Robiła na miejscu Pelagji. Ociężale, z trudem rozkładała grzebienie tak szeroko, że jej prędko zajmowały cały stół.
Mało kiedy między pamięć o tem, co należy robić teraz, dawała się wcisnąć myśl.
Ale jeśli była u Julki, to już chyba ta, jakie zmiany zaszły w ludziach na Nonplusie. Na twarzy Julki pod cienką warstewką pyłu wybijał się wtedy rumieniec. Na lewo robiła Józia Olszewska „szczerbata“, bo jej przedniego zęba brakowało. Ona jedna latała jesz-

202