Strona:PL Gustawa Jarecka - Przed jutrem.pdf/207

Ta strona została przepisana.

cze od maszyny do maszyny, bo obsługiwała dwie ostatnie, stare wirówki.
Przy nowych nie było tego latania, ale zato uwaga, ani chwili nie trzymać za długo, bo się łatwo łamały grzebyki. Męczyła Julkę chęć, żeby się wygadać i od jednej do drugiej, od Józki do Andzi Sikorzanki patrzała, którejby to.
Józka była lekka, wesoła i mało co miała w głowie, chyba, żeby się wydać, ale i bez tego niejednego już sobie użyła. Więc dlatego może jej, że doświadczenia dosyć miała. Ale znów Andzia milsza i mądra, że każdego chłopa przegada.
Nie mogła się Julka dziś doczekać, żeby stanęło na przerwę. Ale maszyny jak codzień raz, dwa, raz, dwa.
Ludzie przy fajlarkach coś wołają do siebie. Kiedy wśród ruchu na sali jeden z drugim rozmawia, już nie może inaczej być, tylko wszyscy słyszą. To Urbański woła:
— U nas szewca dziś eksmitują. Zaczęło się. Już wolno. —
— Ano lato jest, to się na letnisko jadzie u nas — krzykiem odrzekł Zając.
A Urbański znów:
— Niby szewc rzemieślnikiem jest. Ale co w naszych stronach szewc. Dosyć ich jest. A teraz ludzie buty takie kupują, żeby tanie, co się nachodzi to się nachodzi, a potem precz. Tyle za buty co na zelówki dają. —
A stara Czyżowa:

203