Strona:PL Gustawa Jarecka - Przed jutrem.pdf/209

Ta strona została przepisana.

Tak jest dziś, będzie jutro i żeby tylko było, bo od wszystkiego gorsze, kiedy roboty niema wcale.
Okna już otwarto szeroko, ale zamiast powietrza, zeby pył wywiało, płynie przez nie leniwa parność. Każdy dyszy, wyciera pot, jedne tylko niezmęczone, wytrwałe pędzą, stukają, dzwonią przeciągle wirówki i koła fajlarek.
Potem otwierają się drzwi, trochę przewiewu wpada z sieni, kurz wiruje żywiej, okienna szyba dźwięczy cieniutko i leniwe skrzydło starego wentylatora podrywa się do lotu. Ryży Mundek przychodzi po grzebienie. Zgarnia je ze stołu Pawlakowej, mruczy coś, że jak to tam ułożone. Potem drzwi zapadają znów, łoskot maszyn zagłusza trzaśnięcie.
Zaraz wślad za tem zadźwięczy syrena. Mundek ludziom Nonplusie zastępuje kosztowny zegarek, którego niema nikt. Rzeczywiście zaraz przez otwarte okno z wysoka nadpływa przeciągły, głęboki bas Olkowskiego, który dzisiaj idzie. Ruchy ludzi słabną, już każdy nadsłuchuje jak lada moment nadbiegnie zbliska cieńszy, wysoki głos Nonplusu.
Już właśnie wdziera się przez okno i niewidzialną ręką wstrzymane powolniej, coraz słabiej obracają się koła i pasy, szum ustaje i nienawykłe do spokoju ucho zdaje się pogrążać w śmiertelnej ciszy. Pierwsi wstają ludzie od fajlarek. Idą na dół, żeby zjeść, zapalić.
Niektóre dziewczyny za nimi. Ale Julka starym zwyczajem idzie do stołu.
Stara Pawlakowa też zeszła dziś, tylko Andzia je-

205