Strona:PL Gustawa Jarecka - Przed jutrem.pdf/210

Ta strona została przepisana.

szce siedzi zmęczona i wtył głowy, daleko z włosów zesuwa chustkę, żeby zetrzeć pot:
— Oj gorąco… —
Julka tuż koło niej:
— Może i tu chłodniej nawet jak na dole: — powiada.
Andzia nie wierzy: — W sieniby ostygnąć trochę, chodź. —
Ale Julka upiera się: — Nie. — i nagle: — Andzia, coś ci powiem. —
— No?… —
— Kiedy sama nie wiem, jakby to powiedzieć. —
Po Andzi nareszcie widać, że jest młoda i ciekawa, jak potrzeba.
— No mów już, dalej — zachęca.
Sekret Julki niebardzo jest wesoły. Czerwieni się, kręci na ławce, aż mówi Andzi do ucha prawie: zawstydzona:
— Wiesz Andzia, „ciotki“ jakoś nie mam wcale… —
Siedzą właśnie same w całej hali. Słońce prześwieca gęste zwoje pyłu w powietrzu, słońce dopiero odkrywa jaki jest gęsty i jak wszystko, co się tu znajduje obejrzeć można tylko przez jego zasłonę.
Właśnie zebrał się niewidzialnie w gardle Andzi i żeby coś powiedzieć, zrzuca go chrząknięciem.
— Bój się Boga, dawno? —
Julcia odrazu (widać dobrze to już sobie obliczyła). — Dwanaście dni. —

206