Strona:PL Gustawa Jarecka - Przed jutrem.pdf/211

Ta strona została przepisana.

Andzia wydyma usta. Nie taka znów nadzwyczajna rzecz, sekret Julki.
— No co? — pyta tamta niespokojnie i niebieskie oczy pod gęstą, pyłem ubieloną brwią szukają u Andzi pomocy.
— Czego czekasz, głupia, spróbuj gorącej wody do nóg z gorczycą, może ci pomoże. —
Julka przysuwa się blisko, własna sprawa ustępuje nagle cudzej, jak to u Andzi bywało, co ona wie i skąd, bo przecie teraz z nikim nie chodzi.
— Miałaś już kiedy tak, Andzia? — Wypieki na twarzy Andzi są okrągłe, rumiane, cała twarz jak zagraniczne jabłko z wystawy.
— Było raz. —
— I co? —
— Poszło. —
— Moja złota, jak to było. Powiedz, przecie wiesz jaka to dola. Jakieś ty se radziła?
Bo ja tak ani siostry, ani żadnej koleżanki, coby wiedziała. —
Niema teraz na sali nikogo, ale one szepczą ledwie.
— Jak? Zwyczajnie. Na Zakroczymskiej jedna akuszerka taka jest. —
— Jezus — mówi Julka tylko i milknie.
— Głupia jeszcze wtedy byłam, kawał czasu czekałam. Ty jeszcze próbuj. —
— A on gdzie teraz jest? — pyta nagle.
Andzia pogardliwem wydęciem ust streszcza i skreśla całą historję.

207