Strona:PL Gustawa Jarecka - Przed jutrem.pdf/212

Ta strona została przepisana.

— Już się ożenił — mówi.
Tylko Julka, jakby nagle wszystkie ziemskie okropności zbliska zobaczyła, jęczy i zawodzi. — Ożenił się? —
— Ten twój nie taki — uspakaja Andzia, a potem namyśla się. — Na chłopa nie licz, sama se radź. —
— A jak gorąca woda nie pomoże? —

— To może jeszcze Czarnej Róży naparzyć i napijesz się, — mówi Andzia i zaczyna jeść ciemny, grubo krajany chleb, posmarowany tanią, błyszczącą czerwoną marmoladą.



Nie tak łatwo jest zostać w domu samej. Trzeba upolować taką chwilę. Jak niema w izbie mamy, to siedzi bezrobotny brat Tomasz i jeszcze nie raz dziewczynę sobie wtedy przyprowadzi, a niema Tomasza, to lokatorka Kozłowska w kącie pierze drze, bo ona tylko z samego rana ma posługę.
Raniusieńko, ledwie mama do prania poszła, wstaje Julka. Kręci się tak długo, aż rozbudzony Tomasz zaczyna leniwie wstawać. Zaraz potem nadchodzi Andzia. Tomasz jeszcze siedzi przy kawie w koszuli i szelkach, łóżko rozwalone, na sienniku na ziemi posłanie, wszystko czeka na Julkę, bo dziś Nonplus stoi.
Tomasz suchy chleb macza w kawie i do Andzi na żarty się zaleca. Na żarty, bo nie lubi takich chudych piszczeli i zresztą niejeden o Andzi mówi: suchotnica.

208