Strona:PL Gustawa Jarecka - Przed jutrem.pdf/213

Ta strona została przepisana.

Suchoty, czy nie, Andzia kaszle i ma wypieki, a przecie robi i żyje. Tomasz do niej:
— No, kiedy się panna Andzia żynić będzie? —
— Pan Tomasz swojego wesela niech pilnuje — Andzia na to.
— Oj, jabym sam się z panną Andzią żenił. Dlaczegoby nie? Ładna, oczki wesołe, ząbki białe, robotę ma, tylko w sobie jak osa. Ja wolę, żeby panna była fest. —
Andzia zgryźliwie:
— A jakie mieszkanie pan żonce szykuje? Aby nie w barakach? —
Tomasz posępnieje i odcina się:
— Żeby panna Andzia tylko takiego wesela se nie sprawiła jak Julka, gdzie pod płotem. —
Wtedy Julka, która cały czas w milczeniu łóżko ścieliła, ciska wszystko z ręki:
— Nie twoja rzecz, swoich dziewuch patrz, ja do ciebie nosa nie wtykam — i ze stukiem spod nosa zabrała mu pusty kubek.
Tomasz od stołu wstał i marynarkę wciągnął:
— Wściekła suka — mruczy i wychodzi nareszcie, a Julka z największej złości w radosny uśmiech się przemienia, że go się tak łatwo pozbyły, bo myślała, że chyba całe rano będzie siedział. Kozłowskiej niema. Nad jej porządnie zasłanem łóżkiem kolorowe obrazy święte przydają nieco blasku mrocznej izbie.
Ramy świecą się złociście, a z ciemnego tła obrazów jaśnieją mocno błękitne szaty i biało-różowe twarze pod aureolami.

209