Strona:PL Gustawa Jarecka - Przed jutrem.pdf/216

Ta strona została przepisana.

szkaniu. Julka kładzie pantofle i zaczyna krzątać się po izbie. Andzia długo czeka nad garnuszkiem, potem przez sitko zlewa płyn do kubka.
Po izbie rozchodzi się nieznajomy, duszący zapach ziela.
— Jezus, Andzia, to wypić?
— Jednej mojej koleżańce pomogło — mówi Andzia — ale pewne to nie jest. —
Julka aż rękami za głową się chwyta, z umęczonej twarzy patrzą wystraszone oczy.
— Niepewne? A co jest pewne? —
— Ta z Zakroczymskiej — mówi Andzia, przynosząc kubek do stołu.
Julka pije, krztusi się, oczy zachodzą łzami. Najpierw tylko z krztuszenia się, potem mieszają się z innemi. Wpadają do kubka, rozpryskują się na ręce, która go podtrzymuje.
— Paskudztwo? — pyta Andzia, a Julka przez łzy:
— Żeby choć pomogło… —
Ledwie kubek wypity, już Andzia otwiera drzwi z haczyka i szeroko, naoścież okno.
Najwyższy czas. Po małej chwili nadchodzi Kozłowska. Choć wszystko już się wietrzy, stara krzywi się zaraz:
— Co tu tak śmierdzi? —
— Na żołądek ziół zaparzyłam — mówi Andzia i pokazuje garnuszek.
— Na żołądek tylko rycyna. Lepsza jak wszystkie zioła. Od doktora wiem. —

212