Strona:PL Gustawa Jarecka - Przed jutrem.pdf/220

Ta strona została przepisana.

łość? O, ona wiedziała zawsze, jakie były jej skryte przyczyny.
— Zmieniłeś się — powiedziała, nie spuszczając zeń oczu.
Podniósł głowę, oczami patrzał nawet ponad nią. W świetle lampy błyszczały srebrzyste gładkie pasma wtopione w lśniącą czarność włosów.
— Starzejemy się — odparł i choć w twarzy jego nie dostrzegła bólu, nie było tam także cienia uśmiechu.
Ujął ręką jej dłoń ciężko spoczywającą na stole. Przywykła najbardziej skryte prawdy wypowiadać milczeniem, stłumiła tę tkliwość, która zmieszała się z odrobiną pocieszenia i goryczą żałości: przecież starzejemy się razem, razem…
Głośno spytała tylko:
— Zostajesz dziś? —
— Pewnie — odpowiedział i wrócili do rozmowy o Zosi i Stefanku.
Rozdarł ją przeciągły dzwonek telefonu. Stawan gwałtownie poskoczył ku niemu. Uderzył się po drodze z pośpiechu o krzesło. Pani Marja patrzała za nim. Już stał przy aparacie niecierpliwy, oczekujący, młody.
— Hallo? — odezwał się ochryple.
Potem głos jego opadł, zabrzmiał spokojnie i obojętniej. Cóż jej przychodziło z tego, że odnalazła w nim maleńką nutę rozczarowania.
Pomimo to odpowiadał w przestrzeń niewiadomej osobie:
— Sam nie wiem, no, mogę przyjść na krótko… —

216