Strona:PL Gustawa Jarecka - Przed jutrem.pdf/221

Ta strona została przepisana.

Podszedł do żony.
— Tylko na godzinkę wpadnę do kolegi. —

— Dobranoc — odpowiedziała chłodno. Znała te godzinki. Ale tym razem nie miała racji. Stawan wrócił wcześnie.



Przed domem na Twardej zatrzymało się auto. Połyskiwało ciemną emalją i srebrnym niklem okuć. Nad kierownicą czytał gazetę szofer w solidnej skórzanej kurtce, w głębi robił to samo pan w kapeluszu.
Auto czekało cierpliwie już od godziny, kiedy dzieciaki z książkami pod pachą zaczęły wychodzić z bramy. Zatrzymywały się przed niem, oglądały zbożnie i ciekawie, ale szofer i pan nie przestawali czytać swoich gazet.
Niekiedy tylko z za drukowanego parawanu wędrowało z głębi auta spojrzenie do bramy.
Kobiety w starych paltach z gołemi głowami niosły koszyki, służące zbiegały boso w wydeptanych pantoflach po zakupy. Wszystkie oczy potykały się o granatową, wysmukłą maszynę i przechodziły mimo nad tym strzępkiem codziennej rzeczywistości, znanym i nierealnym jak niebo.
Chłopcy ognistem spojrzeniem obejmowali wóz i czytali, podchodząc tuż blisko: Essex. Oni jedni natychmiast wsiadali doń w wyobraźni.
Dziewczynki przeglądały się w lustrzanej emalji. Odbijała zabawnie w skróceniu ich postacie. Wtedy

217