Strona:PL Gustawa Jarecka - Przed jutrem.pdf/225

Ta strona została przepisana.

Gniew i niechęć były w jego słowach. — Nie jest łatwo nie pytać się, — powiedziała Anna (nagle, nieoczekiwanie otworzyło się to skryte źródło goryczy) — ale może to jednak łatwiejsze niż pytać i wiedzieć.
— Poznałam jedną nową prawdę.
Nie mam miejsca na święta w moim życiu. Nie chcę świąt. —
— Ta nowa prawda — rzekł Stawan gorzko — to u kobiety zawsze nowy człowiek. —
— Nie — zaprzeczyła Anna żarliwie.
Ale on nie słuchał wcale.
— Wiedziałem że zdradzisz mnie kiedyś — powiedział.
Anna spuściła oczy. Chciała jeszcze raz gwałtownie zaprzeczyć, poczuła wewnętrzne, bezdenne zmęczenie.
W gruncie rzeczy — myślała — co znaczy jak to nazwiemy? Powiedzieć jeszcze coś, kiedy i tak jest koniec, koniec… —
Wtedy nagle ujęły ją jego ramiona, twardo, gorąco, aż przeniknęła ją do głębi słodka kobieca radość cudzej siły i pragnienia. Już poddawała się, ale coś przyszło z pomocą.
Siostra Marja. W samą porę. I skryta myśl, że niema tylu słów, ani pieszczot, żeby dla każdej bywały inne. Wyrwała się. Odsunęła, zebrała w sobie całą obcość, obojętność dla wypielęgnowanych rąk, srebrnych włosów, dla istoty nawykłej do świątecznych dni.
— On nie wie nawet co to jest bieda, krzywda — podjudzała siebie, co to są brzydcy, spracowani ludzie jak mama. Wieczne święto. Konflikty? Nie trzeba py-

221