Strona:PL Gustawa Jarecka - Przed jutrem.pdf/229

Ta strona została przepisana.

i spowrotem chodził młody człowiek w ciemnej koszuli, szeroki w barach, niewysoki i bardzo zbiedzony. Wycierał spocone czoło. Twarz była chuda, zapadła. Wtedy, choć zdaleka, Zienkiewicz poznał. Chwyciło za serce.
Czerwona blizna krzywo spod brwi przekreślała czoło.
— Agitator, łotr — krzyknęło w nim bezgłośnie. Poczuł zaraz, jak mu krew ciemną łuną zalała twarz po szyję.
Ten sam, którego udało się po strajku wysiudać. Teraz kręci się tutaj.
Chociaż nie przed fabryką, naprzeciwko. Trzebaby kazać aresztować. Tamten powoli krokami jak ciosy po niebrukowanej uliczce tam i spowrotem. Może być na terenie Nonplusu, może być na Be-Te-Ha.
Żeby mu tak kazać kieszenie przeszukać. Ale nie można. Nieprzewidujące prawo. Bez poszlak trudno. Dziecko może zrozumieć, że są poszlaki, ale prawo nie. Choć żeby tak spróbować z dzielnicowym? Dlaczego kręci się tutaj?
Bez roboty. Po twarzy widać. Drobne zadośćuczynienie, że takiego niełatwo wezmą do pracy. Zienkiewicz zatrzymuje się tuż przed stopniem Forda.
Tamten niby nie widzi. Nawpół odwrócony, oczy gdzieś w czerwonych cegłach Be-Te-Ha. Twarz wyciosana twardo, mocne, chude szczęki.
Zienkiewicz nagle namyśla się, zawraca do biura. Stawia nogę na kamiennym, wydeptanym stopniu, zahacza o coś obcasem. Kamienny fliz jest pęknięty.

225