Strona:PL Gustawa Jarecka - Przed jutrem.pdf/231

Ta strona została przepisana.

Ani jeden człowiek z Nonplusu nie mija obojętnie Stefana Pietrzaka. Potrząsają rękami, zatrzymują się, a jeżeli nie to, przynajmniej spojrzą, uśmiechną się, skiną. Przystają i odchodzą. Tylko Julka zgóry zostaje do końca. Potem razem idą ulicą.
Widać przez okno jak dziewczyna pokazuje na buty. Między podeszwą, a przyszwą sterczą palce.
Julka Kowalska — pamięta już Zienkiewicz. Ale co to znaczy? Im wszystkim należą się czarne krzyże. Był to choć jeden, żeby nie witał się, nie potrząsał ręką tamtego, jawnego wroga?
Zienkiewicz wyszedł przed biuro. Stary Kulesza stał jeszcze w budce. Ukłonił się nisko, pokornie. Ale Zienkiewicz nie odpowiedział na ukłon:
— A ten lepszy? — pomyślał nienawistnie.
…Julka najpierw pokazała Stefanowi pantofle, że się nareszcie rozlazły naprawdę. Ale nie o to wcale chodziło. Szła koło niego dalej, małomówna, zmęczona i zła, aż się Stefan zapytał pierwszy:
— No i co z tem? —
— Ale.. — przeciągnęła wzgardliwie — nic. Bo to takie co pomoże? —
Uszli jeszcze parę kroków, nie odzywając się już do siebie. Podskakujący na kamieniach Ford wyminął ich. Trąbił krzykliwie i ochryple przed zakrętem i okrywał ludzi idących wąskim chodnikiem ciężką, gryzącą w gardle chmurą kurzu.
Julka czuła głuchą wściekłość. Nie na niego nawet. Na wszystko, na cały świat.
Odporne, nawykłe do stania całodziennego i wszel-

227