Strona:PL Gustawa Jarecka - Przed jutrem.pdf/232

Ta strona została przepisana.

kiej twardej roboty ciało nie poddawało się gorącej wodzie, ani Czarnej Róży. — Uda się to kiedy co takiej jak ja? — myślała sobie wściekle.
— I jak to będzie? — zapytał.
— Ano tak — odrzekła hardo, złośliwie, bo wezbrała nagle niechęcią do niego. Do wszystkiego mocny, wszystko wie, swoje tylko zawsze bylejak potraktuje i dużo też dla siebie ma. Z głodu zdechniemy razem — wyklinała w myśli.
Stefan twardemi palcami za ramię przytrzymał:
— Ty mnie tak nie odpowiadaj — rzekł srogo — co dalej chcesz zrobić? —
Odrazu zmiękła, spokorniała, ale już w sobie rozważała nową myśl:
— A ty co? — spytała.
Nachmurzył się: — No, kobiety jakiej spytałabyś lepiej, niebardzo się znam. —
Skręcili w Dziką. Na wystawie wędliniarni duże czarne błękitne muchy bzykały koło błyszczących smakowicie krążów kiełbasy. Na ulicy przed sklepem, w upale wędliny pachniały mdło i drażniły głodne żołądki. Stefan pierwszy odwrócił się od nich, przełykając ślinę.
Ale Julka nie ruszyła się:
— Kupię chyba z pięć deka — szepnęła.
Weszła i potem trzymając tłusty papierek razem z ćwiartką chleba podeszła:
— Zjemy gdzie. —
— Poszli dalej. Rozmawiali mało. Stefan powiedział:
— Na przyszły tydzień na trzy, cztery dni może

228