Strona:PL Gustawa Jarecka - Przed jutrem.pdf/233

Ta strona została przepisana.

będzie robota. Trafia mi się u jednego stolarza do pomocy. Znam się trochę na stolarce.
Pokiwała gorzko głową. Nic jej ucieszyć nie mogło.
— Znasz się. Szlifiarz jesteś kwalifikowany. To przecie fach. A co z tego? Miałeś robotę.. —
Chwilę milczał pochmurnie, potem nie wytrzymał, krzyknął:
— Nie pamiętasz już nic? Jak było, że tę robotę straciłem? A sama to nie rozumiałaś wtedy? Nie wiedziałaś? — i zawzięcie, odsunąwszy się od niej całkiem:
— Żeby jeszcze raz od początku wszystko się zaczęło, teżbym inaczej nie robił. Rozumiesz, głupia. —
Pożałowała. Łzy rozświeciły zaraz jej niebieskie, skore do płaczu oczy. Nie wiedziała sama co wypędzało na usta złe, kłótliwe słowa, kiedy on mówił łagodnie, po ludzku. Kiedy mu później migał w oczach biały, ostry gniew, przez nią samą wywołany, już niczego nie chciała tak mocno, jak żeby złagodniał i odnalazł ręką jej zmęczone, stęsknione ramię.
Spojrzał na nią:
— No… — rzekł spokojniej — dlaczego ty tak, byle gadać? —
Milczała, żeby się nie rozpłakać. Tak zmiękła dziś. To dlatego, że nowe postanowienie, jakby cieszyło i więcej bolało, zalewało łzami nie oczy, ale samo serce.
Bocznemi uliczkami, znajomą drogą wydostali się tam, gdzie już z jednej strony za rzadkiemi parterowemi domkami zaczynały się niezabudowane, trawą

229