Strona:PL Gustawa Jarecka - Przed jutrem.pdf/241

Ta strona została przepisana.

Za przymkniętemi drzwiami zaśmiała się dziewczyna: — Oho znów.. —
Potem usłyszał przyciszony, pełen wyrzutu głos Anny:
— Dopiero zdjęłam ten łach. Dlaczego zawsze go kładziesz mamo? —
— Ty jesteś dama, dla ciebie łach — rzekła gniewnie i głośno inna kobieta — dla mnie porządny chodnik. —
Drzwi się otworzyły, wyjrzała siwa, niedbale uczesana głowa, spojrzały zaczerwienione oczy za szkłami w drucianej oprawie:
— Czego pan sobie życzy? — spytała sucho.
Ukłonił się trochę zmieszany, spytał o Annę. Oczy za szkłami zdziwiły się bardzo. Rozpoznał w nich teraz odrobinę bronzowości, choć wydawało się, że nigdy nie mogły być takie jak oczy Anny. Wskazała pokój.
Stefan wszedł. Nim się zdążył rozejrzeć po staroświeckich gratach i żurnalach na pluszowej serwecie, weszła Anna. Zdziwiła się, przywitała, a on przyjrzawszy jej się po tem kilkotygodniowem niewidzeniu, które ich dzieliło, spytał zaraz:
— Chorowaliście? —
Zaprzeczyła. Nie, wszystko było po staremu. Usiedli na wyplatanych krzesłach z przedartą trzciną. Stefan widział, że nie musiało ludziom w tem mieszkaniu być za dobrze. Mówili najpierw o byle czem, aż Anna zapytała, czy był już u Andrzeja na cmentarzu?

237