Strona:PL Gustawa Jarecka - Przed jutrem.pdf/242

Ta strona została przepisana.

Zmarszczył się: — Nie chodzę na cmentarz, wogóle mało kiedy tam idę. —
Chciało mu się powiedzieć, że zato często Andrzeja wspomina, ale nie podobała mu się ta rozmowa. O czem tu było mówić, kiedy to wszystko wiadomo. Pytanie Anny uraziło go: taka właśnie była.. Już się zastanawiał, czy o swoją sprawę ją zapytać, kiedy zwróciła się w jego stronę:
— Miła jest wasza dziewczyna — powiedziała.
Na jej wybladłej twarzy zjawił się mały uśmiech. Nie rozchylał ust, ale zapalał się w oczach jakiemś światełkiem. Wtedy zawsze zdawało się Stefanowi, że już wie dlaczego Andrzej kochał tę Annę.
— Właściwie pocoś do was przyszedłem — zaczął i ujął w rękę róg zielonej serwety, zmiął w palcach szorstki, wytarty plusz.
— Chciałem się poradzić. —
Siwa kobieta w okularach weszła do pokoju. Miała bezbarwną twarz i zacięte usta. Bez żenady, bacznie przyjrzała się Stefanowi i wysżła. Zdawało mu się, że skrzywiła się przy oglądaniu.
Z uśmiechem popatrzał na Annę, zarumieniła się, ale on już zapomniał o tem i wrócił do swojego.
— Przytrafiła się bieda mojej Julce. Wiecie, dzieci mieć to dla nas niebardzo. Możebyście wiedziały coś, co nie jest niebezpieczne, bo ona nie umie sobie radzić. —
Anna splotła ręce na stole.
— No można oczywiście. Kosztuje, ale można. Po-

238