Strona:PL Gustawa Jarecka - Przed jutrem.pdf/249

Ta strona została przepisana.

nad jej głową. Może jeszcze krzyczała w nią coś. Nigdy już nie wiedziała tego.
Łóżko trzeszczało jękliwie. W korytarzu szurało coś miękko, człapiąco. Drzwi się poruszały. Nie słyszała nic.
Dopiero, kiedy ktoś uniósł niezmierny ciężar poduszki przesyconej goryczą łez, drgnęła, usiadła gwałtownie.
Znajomy głos, od najpierwszego dnia życia znajomy, zrośnięty z wszystkiemi dniami i nocami, płynący we własnej krwi, powiedział strwożony i czuły, jak niegdyś, chyba sto lat temu:
— Andzia.. —
Oddychała ciężko, odpoczywała. Twarde ręce dotknęły jej mokrej twarzy, głos był niezwykle cichy i o nic pytał. Wtedy Anna zarzuciła ręce na szyję chudej, zgarbionej postaci i tak została.
Łzy zaczęły płynąć wolniej, łagodniej i nareszcie były to dawne łzy dzieciństwa i młodości, które płynęły, żeby przynieść ulgę.
Mama schyliła się nad nią. Coś musnęło zlekka, przesunęło się po gorącej twarzy Anny. To były włosy mamy rozplecione na noc, rzadkie i sypkie jak popiół.
.....Następnego dnia padał letni, obfity deszcze, kiedy Anna ze swoją teczką spieszyła na Stawki do Stefana.
Myślała, o ludziach, którzy mogli tam być z nim i o tem, czy potrafi być z innymi taka jak Andrzej.
Jedno było im przecież wspólne. Wiedziała jak

245